Gliwickie spotkanie pazylowiczów 3

From Pazylopedia
Wersja z dnia 10:38, 16 gru 2020 autorstwa Kayra KSL (dyskusja | wkład)

(różn) ←Older revision | view current revision (różn) | Newer revision→ (różn)
Jump to: navigation, search

Miejsce: Gliwice
Czas akcji: 26 - 27 marca 2011
Uczestnicy: baska1494, boggie1955 (zwany dalej boggie), brykar, Einstein, KasiaP + justynan, kayra_KSL (zwana dalej kayra), kowaliska, kristal50 (zwana dalej kristal), KriegerKK + Rysia, marymargaret, meritamon, olenimon z szanctom'em i Juniorem, Sir_Trebor (zwany dalej Treborem ), spros z żoną, viburnum.

Kolejny, już trzeci GPS, dla boggiego zaczął się tradycyjnie pobudką w środku nocy. Po kilku nieudanych próbach obudzenia się i tłumaczenia sobie, że odgłos budzika mu się tylko śni, o godzinie 5-tej jednak udało mu się wstać i zdążyć na zaplanowany pociąg. "Na szczęście" w perspektywie była krótsza noc z soboty na niedzielę z powodu zmiany czasu zimowego na letni. W tym samym czasie z zachodu kolejowym szlakiem nadciągali Trebor i marymargaret, a pozostali uczestnicy GPS’u testowali autostrady A1 i A4.
Ponieważ spotkanie w "Varvarze" było zaplanowane na godzinę 12:00, Boggie punktualnie o 9:55 dojechał na gliwicki dworzec (następny pociąg przyjeżdżał dopiero o 11:58 i boggie mógłby bezpowrotnie stracić pierwsze minuty OSP), skąd został zabrany przez kayrę na tradycyjne zakupy w jakimś hipermarkecie (tym razem padło na "Auchan"), gdzie szybko i … bez kolejki nabyto, oczywiście niezbędne na GPS, tort orzechowy i … płyn do spryskiwaczy. Boggie, z oszczędności, kupił sobie butelkę wody mineralnej w barze w pasażu, zamiast kosztownego zakupu na hali "Auchan". Po udanych zakupach boggie z kayrą wyruszyli z powrotem na dworzec, aby odebrać Trebora i marymargaret, jednak w okolicach domu kayry zostali zaskoczeni telefonem kowaliski, że razem z viburnum są już na parkingu pod jej domem (tak to jest, jak się nie wierzy, że z Balic pod dom kayry jedzie się dokładnie godzinkę). Po szybkiej naradzie i przegrupowaniu taboru samochodowego, kowaliska i boggie, jak na glonojadów/adminów przystało, rozpoczęli GPS-owe knucie w McDonalds’ie (vis a vis "Varvary"). M.in. ustalili, że 1 kwietnia 2011 r. mija "okrągła", czwarta rocznica powstania Pazyla. Viburnum i kayra podążyły na dworzec PKP. Po odebraniu marymargaret i Trebora, cała czwórka udała się do "Oddziału Tymczasowego Zakwaterowania" czyli gliwickiego Hotelu Garnizonowego. Trebor, jak na oficera rezerwy przystało, był wyposażony w stosowny zestaw przyborów do higieny osobistej, niezbędny przy wcieleniu.

GPS317.jpg Hotel Garnizonowy :)

Około godziny 12-stej grupka knucicieli udała się do "Varvary", gdzie dość szybko dotarli i pozostali uczestnicy spotkania. Jedynie Einstein przybył z 3-godzinnym opóźnieniem, ale w pełni usprawiedliwionym. Tradycyjny posiłek śniadaniowy boggie zaczął od piwa pszenicznego, a reszta uczestników, po wnikliwej i dociekliwej analizie menu, zamówiła przeróżne potrawy kuchni słowiańskiej i napitki. Osób pojawiało się coraz więcej. Apogeum obecności zostało osiągnięte o godzinie 15-stej, kiedy doliczono się 20 uczestników. Tak niewiele brakło do "oczka" :( Każdy uczestnik GPS'a dostał od organizatorek "gliwicki turystyczny pakiet powitalny". KriegerKK jako jubilat został powitany tortem, odśpiewano tradycyjne "100 lat" oraz wręczono mu kufel lokalnego klubu piłkarskiego GKS Piast.

GPS311.jpg KriegerKK - jubilat testujący prezent :)

Czas szybko płynął na wymianie w mniejszych podgrupach wspomnień, plotek i tipów. Jedynie boggie był niepocieszony, że nie może rozmawiać z marymargaret, ponieważ nie wziął ze sobą klawiatury. Podstawową jednak czynnością w czasie GPS, zgodnie z tradycją OSP, było wspólne knucie. W ramach tegoż knucia uczestnicy lobbowali za różnymi miejscami kolejnego OSP ze szczególnym uwzględnieniem Krakowa, Wrocławia i Legnicy. Ustalono, że knucie będzie dalej przepływało tymi samymi kanałami, którymi idą tipy do zagadek.

GPS312.jpg

GPS313.jpg

GPS314.jpg

GPS315.jpg

Około godziny 15:15 grupa OSP-owiczów udała się na kręgielnię oddaloną o 200 m od Varvary. Boggiemu, przerażonemu odległością i spodziewanym wielkim wysiłkiem obiecano, że będą minimum trzy odpoczynki po drodze. Po dotarciu na miejsce oraz obowiązkowej zmianie obuwia, rozpoczęły się Pazylozawody czyli Indywidualne Mistrzostwa OSP w kręglach. Rzuty kulą były "wspomagane" złocistymi napojami, colą oraz nachos, których nie lubi justynan :) Niestety, nawet kowaliskus nie pomógł i główną nagrodę w postaci kubka "Twierdza Gliwice" wygrał, walcząc "za żarcie" (ale nie "za wzięcie") Einstein. Drugie miejsce zajęła KasiaP, a trzecie – KriegerKK. Pozostali nie bardzo zdawali sobie sprawę, którą lokatę zajęli, ale nie miało to dla nich żadnego znaczenia, bowiem dwugodzinna wizyta na kręgielni była przede wszystkim wspaniałą zabawą.

GPS316.jpg Einstein - zwycięzca Indywidualnych Mistrzostw OSP w Kręglach

Po zakończeniu zawodów powrócono w gościnne progi Varvary. Kayra z dużym samozaparciem, korzystając z miejscowego komputera, zdała raport na SB o wynikach kręglowych rozgrywek, co nie było rzeczą łatwą, bowiem i klawiatura w "Varvarze" była wschodnia czyli z cyrylicą. Tymczasem boggie zamówił pysznego strąga (nie mylić z Warka Pstrong). Niestety, z powodu braku odpowiednich sieci, dzielnej obsłudze "Varvary" tak długo udawało się go nie złapać, że w końcu o zamówieniu zapomniano. Boggie wymownie wpatrywał się w kelnerkę, co owa prawidłowo odebrała jako zwyczajny podryw. W końcu wyjaśniono jej, że boggie wzrokiem upominał się o strąga. Niestety, pora robiła się późna i stopniowo uczestnicy GPS’a zaczęli się wykruszać. Do końca dotrwała ekipa w składzie: gliwiczanki, marymargaret, Trebor, boggie i Einstein. Po opuszczeniu Varvary towarzystwo udało się spacerkiem do Hotelu Garnizonowego, przecinając Rynek i zaliczając staromiejskie uliczki. Po drodze Einstein starał się nie dopuścić do głosu pozostałych maszerujących. W hotelu ustalono, że drugi dzień GPS’a rozpocznie się w domu kristal śniadaniem, na którym, zdaniem boggiego, będzie podana dziczyzna i kapary. Po uzgodnieniu planów śniadaniowych i turystycznych niepodzielnie zapanował ABSOLUTyzm.

Na niedzielnym śniadaniu dziczyzny nie było, za to były pyszne kanapki z wędliną i serem, które na tyle rozkręciły towarzystwo, że postanowiono, na wzór japoński, urządzić objazdówkę samochodową po Gliwicach. Na szczęście kayra dzień wcześniej w bardzo miernej dawce wsparła rządy ABSOLUTne, więc miał kto obwozić towarzystwo. Obejrzano m.in. tzw. "Nowe Gliwice", tradycyjnie cmentarz żydowski, Radiostację.

GPS321.jpg Radiostacja

Pogoda dopisała, na każdym kroku napotykano na ślady budzącej się wiosny. Odpowiednim więc miejscem wydała się Palmiarnia Miejska, której zwiedzanie połączone z szukaniem pazylowych nick'ów zakończono w miejscowej kafejce racząc się pyszna kawą i deserami.

GPS322.jpg Palmiarnia Miejska

Marymargaret i Trebor zostali odstawieni na dworzec PKP, natomiast boggie, kayra i kristal udali się, znowu tradycyjnie, do restauracji "Kolonialnej" na obiad. Tej samej, gdzie podczas poprzedniego GPS'a, Boggie zgłębiał tajniki podawanego tutaj czulentu, czego nie omieszkał powtórzyć i tym razem. Po obiedzie i pożegnaniu z gliwiczankami, kiedy wydawało się, że GPS dobiegł końca, boggie na dworcu ponownie spotkał się z z marymargaret i Treborem, którzy teoretycznie od godziny powinni jechać na zachód. PKP to jednak niezawodna firma i kolejny raz była przewidywalna. Po kolejnym czułym pożegnaniu boggie odjechał do „stolycy”, marymargaret i Trebor na zachód, a GPS definitywnie dobiegł końca. Tym samym Boggie przeszedł w dwa kolejne, równoczesne stany cyklu życiowego: pisanie sprawozdania z OSP i planowanie kolejnego OSP. I już z niecierpliwością odlicza dni do czerwca, bowiem w tym czasie wstępnie uknuto kolejne "Krakowskie OSP".

Więcej zdjęć na stronie.

Relacja by boggie1955 (z "drobnymi" korektami kayry)