Legnickie spotkanie pazylowiczów: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 24: | Linia 24: | ||
Nie da się wszystkiego zawrzeć, w końcu spotkanie trwało prawie 9 godzin. Po imprezie każdy udał się w swoją stronę, dziewczyny lekko pobłądziły w mroku i gdzieś koło Magdeburga zorientowały się, że to zła droga do Lubania. Ja wracałem w niedziele pociągiem, który od Wrocławia pasował do definicji: "packet train of people". Ponieważ do warszawy było raptem 8 godzin jazdy, było to niezapomniane przeżycie. Jednak z pełną odpowiedzialnością stwierdzam: było warto!!! | Nie da się wszystkiego zawrzeć, w końcu spotkanie trwało prawie 9 godzin. Po imprezie każdy udał się w swoją stronę, dziewczyny lekko pobłądziły w mroku i gdzieś koło Magdeburga zorientowały się, że to zła droga do Lubania. Ja wracałem w niedziele pociągiem, który od Wrocławia pasował do definicji: "packet train of people". Ponieważ do warszawy było raptem 8 godzin jazdy, było to niezapomniane przeżycie. Jednak z pełną odpowiedzialnością stwierdzam: było warto!!! | ||
<br><br> | <br><br> | ||
− | |||
− | |||
− | |||
− | |||
− | |||
== Źródło == | == Źródło == | ||
* [http://www.pazyl.pl/index.php?option=com_fireboard&Itemid=385&func=view&id=13431&catid=2#13431 Post 13431 na pazylowym forum] | * [http://www.pazyl.pl/index.php?option=com_fireboard&Itemid=385&func=view&id=13431&catid=2#13431 Post 13431 na pazylowym forum] | ||
<br> | <br> | ||
[[Kategoria:OSP]] | [[Kategoria:OSP]] |
Wersja z dnia 21:18, 25 lis 2010
Miejsce: Legnica
Czas akcji: 14 marca 2009
Uczestnicy: łamigłowa ( vel ?amig?owa), tango33, Sir_Trebor, Smoczy_wiatr oraz boggie1955 (zwany dalej boggie).
Relacja boggie'go zaczerpnięta z pazylowego forum
Obiecane sprawozdanie ze spotkania Pazylowiczów 14 marca 2009 w Legnicy.
Na spotkanie dotarły i dotarli: łamigłowa (vel ?amig?owa), tango33 (która, wbrew podejrzeniom niektórych, zdecydowanie jest kobietą), Sir_Trebor (którego nick jest piekielnie trudnym do rozszyfrowania anagramem), Smoczy_wiatr (który z kolei był utożsamiany z kobietą) oraz boggie1955 (który po 8 godzinach upojnej jazdy pociągiem szczęśliwie dotarł do celu). Z uwagi na fakt, iż OSP odbyło się w sobotę (Szabat !), a w Legnicy jest czynna synagoga, początek spotkania zdominował wątek religijny.
Pazylowicze zaczęli pojawiać się w lokalu Don Giovanni tuż po godzinie 16, choć oficjalne rozpoczęcie przewidziano na godzinę 17:00. Na szczęście znalazł się wolny stolik. Zaczęlismy się wzajemnie poznawać, poleciały pierwsze tipy do zagadek (tipy a nie gotowce, jakby nieprzychylni insynuowali !). Notebooka nie było, a szkoda, bo niektóre tipy uległy zapomnieniu. Były za to aparaty fotograficzny, dzięki czemu będzie można nas zobaczyć chociażby na zdjęciach.
Sir_Trebor zachęcał nas bardzo do swoich zagadek, zwłaszcza tych, które są związane z jego ukochanym miastem. Pochwalił się, że ma kilka tysięcy zdjęć z Legnicy. Obiecał też, że w czasie kolejnych spotkań oprowadzi zebranych po swoim mieście i zdradzi masę ciekawostek. Dodam od siebie, że miasto jest prawdziwą perełką, ma przepiękne centrum i wiele budynków pamiętających dawne czasy.
W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że warto by było coś przekąsić. Niestety w menu nic nas specjalnie nie zainteresowało. Nastąpiła więc zamiana lokalu na bardziej sałatkowy. Jak łatwo zgadnąć, zamówiłem zestaw mięs z grilla (oczywiście daleko mu było do koszerności). Przy suto zastawionym stole kontynuowaliśmy nasze rozmowy. Ciekawym wątkiem okazał się temat ... porodowy, jako że niedługo Smoczy_wiatr miał zostać szczęśliwym ojcem.
Po serii bardzo wieloznacznych tipów postanowiliśmy się czegoś napić i to nie koniecznie niegazowanej wody mineralnej. Zmiana lokalu na trzeci nastąpiła przy całkowitym consensusie obecnych.
Trzeci lokal - "Klimaty" to był pub w podziemiach. Zamówiliśmy to, co chcieliśmy i kontynuowaliśmy tipowanie, plotkowanie i fotografowanie się nawzajem. Trebor stanął na wysokości zadania i poprosił do tańca tango33. Łamigłowę też prosił, ale połamała nogi.
Nie da się wszystkiego zawrzeć, w końcu spotkanie trwało prawie 9 godzin. Po imprezie każdy udał się w swoją stronę, dziewczyny lekko pobłądziły w mroku i gdzieś koło Magdeburga zorientowały się, że to zła droga do Lubania. Ja wracałem w niedziele pociągiem, który od Wrocławia pasował do definicji: "packet train of people". Ponieważ do warszawy było raptem 8 godzin jazdy, było to niezapomniane przeżycie. Jednak z pełną odpowiedzialnością stwierdzam: było warto!!!
Źródło